sobota, 18 lipca 2015

Chapter 3 'haunted place'

    Tajemniczy głos w mojej głowie wypomina mi jaka to była pomyłka. Serdeczny palec pokazuje mi jak świat traktuje takie osoby, jak ja. Słowa kierują mnie w stronę wyjścia, ale czy na pewno dojdę tam żywy?


~Liam~
   Obudziłem się niewyspany i na dodatek  przygnieciony ciałem Louis'a. Pokój był niewielki, ale raczej znalazłoby się dodatkowe miejsce, gdzie mógłby spokojnie spać Tommo nie biorąc za poduszki nikogo z nas.  Niechętnie zrzuciłem głowę Tomlinson'a z mojego brzucha i usiadłem rozciągając wszystkie mięśnie ciała. Rozejrzałem się po pokoju i zdałem sobie sprawę, że jako jedyny się obudziłem. Chciałem ponownie pójść spać, ale wiedziałem, że mi się to nie uda, więc odpuściłem sobie próbowanie. Spojrzałem w stronę drzwi i zdziwił mnie widok Zayn'a i Cynthii śpiących nieopodal siebie. Przecież ona uciekła wczoraj, prawda?
    Powoli mój umysł zaczął się budzić, a ja nie mogłem uwierzyć w fakt, że Cynthia jest tutaj i nic jej nie jest. Prawie z wrażenia pisnąłem, ale musiałem zakryć usta, aby żaden trup nie zrobił nam niespodzianki. Jak ona w ogóle trawiła do tego pokoju,  kiedy? Czy Zayn zdążył już ją wypytać o szczegóły tajemniczego planu, o którym dopiero się dowiedzieliśmy, gdy Mulat ją rozszyfrować? A może coś jej się stało, a nie chciała nas budzić? Tak wiele pytań cisnęło mi się na usta, ale musiałem je powstrzymać, aby nie obudzić nikogo.

    Wszyscy wstaliśmy i jak to na zawołanie każdy musiał wypytywać Cynthię o szczegóły. Dziewczyna niezbyt ochoczo nam opowiadała co się działo, ale to nie było chwilowo istotne.  Musieliśmy obmyślić jakiś sensowny plan, czym od razu zajęła się nasza 'przywódczyni'. Dlatego też przez chwilę mogłem posiedzieć i również pomyśleć co i jak. Przecież nikt nie wie co jest tam na piętrze, więc możemy się wszystkiego spodziewać, prawda?
-To może ja wyjdę pierwsza i zobaczę, czy ktoś w ogóle jeszcze jest na naszym terenie. Jak wszystko będzie wolne wejdziemy po cichutku na górę uważając na każdy dźwięk i nie ważne co będzie na górze-mamy trzymać się razem, rozumiecie?-zapytała, a wszyscy skinęliśmy jej głową na znak, że rozumiemy to co nam powiedziała. Wprawdzie nie było to nic filozoficznie trudnego, ale coś czuje, że pod tym łatwym testem kryje się coś o wiele gorszego.
-Ej wy też jesteście głodni?-zapytała znienacka Clarie. Przez ten cały czas uciekaliśmy przed potworami, a zapomnieliśmy o tak istotniej rzeczy, jak jedzenie. Spojrzałem zdezorientowany na Cynthię i resztę. Dopiero teraz zdaliśmy sobie sprawę, że nic nie jedliśmy przez prawie dwa dni.
-Dobra. Em. Jak na razie spróbujmy to przejść i wejść na pierwsze piętro. Tam poszukamy czegoś do jedzenia.-Wyjąkała zakłopotana Cynthia, która nie była przygotowana na taki zwrot akcji. Wszyscy oczekujemy od niej czegoś tak wielkiego, jak doprowadzenie nas bezpiecznie do wyjścia. Nie dziwie się, że i ona zapomniała o czymś tak ważnym. Wszyscy zapomnieliśmy.
Czyli to prawda, że jak człowiek zajmie się jakąś konkretną rzeczą to może zatracić się w głowie.
-To chodźmy lepiej.-Zayn wybronił ją z tej sytuacji, a dziewczyna skinęła mu w podziękowaniu głową. Liam odpuść sobie.
-Czekajcie, ja wyjdę.
-Nie. Ty już raz naraziłaś dla nas życie, teraz moja kolej.-Zasugerował i wyszedł jako pierwszy. Nikt nie zdążył się sprzeciwić, a już Mulata nie było w pokoju.
-On zawsze taki?-spytała zażenowana. Ciekawe czym?
-Nie, należy to tych cichych co nie lubią wychodzić do niebezpiecznego świata.-Odpowiedział na jednym wydechu Louis.
-Fajnie.-Odparła znudzona i usiadła na podłodze.
-Harry, a to nie ma nic wspólnego z książką twojej mamy?-tym razem to Niall zasugerował swój pomysł.
-Czekaj. Twoja mama wydała książkę?-wepchnęła się.
-Serio? Gratulacje. -Clarie odparła z entuzjazmem.
-Dzięki. Tak wydała, ale jej nie czytałem. Od dziecka opowiadali mi tą historię. -Odpowiedział zakłopotany. Każdy dobrze wiedział, że nie lubił się chwalić talentem swojej rodziny. Gdy my się o tym dowiedzieliśmy. Nie mogliśmy w to uwierzyć, ale jednak loczek wolał zostawić to dla siebie, więc nikt prócz nas o tym nie wiedział.
-Jak się nazywasz?-zadała kolejne pytanie.
-Styles. Harry Styles.-Wzruszył ramionami.
-Styles?-powtórzyła niedowierzająco. Potwierdził skinięciem głową.-Twoja mama to Anne Styles?-ponownie powtórzył czynność.
-A to jest wspólne z?
-Anne Styles. W 1996 roku wyszła książka podtytułem ''Haunted Place''. Rok po wydaniu owej historii w tajemniczy sposób zostały porwane trzy osoby, z czego przeżyły tylko dwie. Jedna nie odniosła żadnej rany, ale niestety druga nie miała tyle szczęścia i zmarła w szpitalu. Policja zamknęła tą sprawę nie wyjaśniając jej, ale w wywiadzie przeprowadzonym przez jednego ze śledczych zapisane było, że dziewczyna, która wyszła cało z tego wyjawiła co właściwie działo się przez tydzień od porwania. Opowiedziała dosłownie podobną historię co była w książce. Lecz lekarze, którzy byli przy wywiadzie stwierdzili, że w ostatnim czasie ona i jej towarzysz byli pod działaniem środków odurzających i wszystko spisali z tej książki. Po niecałym miesiącu została zamknięta  w zakładzie psychiatrycznym, gdzie próbowała popełnić samobójstwo.-Wyjaśniła.-Pięć lat po wydaniu książki zostały porwane kolejne cztery osoby i tylko jedna przeżyła. W następnych dziesięciu latach kolejne dwanaście osób, z czego tylko trzy wyszły cało. -Dodała, a ja nie mogłem w to uwierzyć.
-A-ale jak to?-zapytałem niedowierzająco w słowa, które przed chwilą usłyszałem.
-Twoja mama była podejrzewana o wszystkie morderstwa w okresie tych piętnastu lat, ale jednak psychiatra stwierdził, że to jest nie możliwe. -Kontynuowała.- Najciekawsze jest to, że rok przed wydaniem zostało porwane pięć osób...Z czego tylko dwie przeżyły. -Jeszcze bardziej wystrzeliłem oczy.
-C-czyli moja mama jest zamierzana w to wszystko?-zapytał niedowierzająco Harry.
-Miejmy nadzieje, że nie. Lecz nic nie dzieje się bez powodu.-Powiedziała.- Może to, że tutaj jesteśmy jest spowodowane naszymi problemami rodzinnymi? Tego nikt nie wie. Możemy mieć szanse na wyjaśnienie tego, ale nigdy w pełni nie będziemy mogli zrozumieć dlaczego coś się dzieje.-Dodała.
-To jest nie możliwe, przecież u nas w domu nigdy nie była policja. -Próbował się bronić.
-Policjanci mają wiele sposobów na ''porozmawianie z przestępcami''.-Odparła.-Ale nie mówię, że to wszystko dzieje się przez twoją mamę. Po prostu uważam, że musicie to wiedzieć.
-A skąd ty tyle wiesz o tych morderstwach?-zapytałem.
-Mam dobre kontakty z policją, pomimo tego, że ojciec jest w więzieniu. Po prostu dopuszczają mnie czasami do papierów, gdy chce coś przeczytać, lub wyjaśniają mi niektóre rzeczy.-Odpowiedziała.
-Twój tata jest...-Nie mogłem dokończyć.
-Tak.-Przerwała błyskawicznie, a ja nie miałem odwagi wypytywać o szczegóły.

    Nikt już więcej się nie odzywał, a cisza panująca w pokoju była okropna. Zayn'a nie ma już od około dziesięciu minut. Starałem się jak najbardziej mogłem zapanować nad burczeniem w brzuchu. Mamy poszukać coś na pierwszym piętrze. -Ciągle sobie powtarzałem. Ciekawi mnie właśnie ta historia z morderstwami. Czy znaleźli ciała? Lub, czy wiedzą jak zostali zabici?
-Droga wolna.-Usłyszałem męski głos na co od razu się wystraszyłem.
-Zayn!-powiedziała zadowolona Cynthia. -Dobra to idziemy.-Rozkazała, a my po chwili już wyszliśmy z pokoju.
     Szliśmy mały kawałeczek, aż nie weszliśmy w korytarz. Dziewczyna miała racje, gdyż w jednej ścianie (tej, o której mówiła) znajdowała się wielka dziura. Jakby brama to innego wymiaru. Za ścianą, która została  z niewiadomych przyczyn rozwalona kryły się długie, postarzałe schody, na których widniały dużej ilości drobinki kurzu i brudu. Widać było na nich stare odciski czyjś kroków. Pajęczyny były porozwieszane na całej długości pokoju. Tak, że wszystko było widoczne wręcz, jak przez mgłę.
-fuuj.-Odparła Clarie.-My chyba nie będziemy się przeciskać przez to coś?-zapytała z obrzydzeniem, ale po minie Cynthii nawet ja zbielałem, jak trup.  Dziewczyna weszła jako pierwsza w wielkie szpony pajęczyn i już po chwili znajdowała się na schodach. -J-ja tam nie wejdę.-Prawie, że pisnęła na samą wieść, że musi iść jako kolejna.
-Clarie, nie rób z siebie dziecka. Jak chcesz umrzeć to sobie siedź na tym poziomie, ale ja nie zamierzam specjalnie posprzątać, abyś ty mogła przejść jak jakaś dama.-Powiedziała Cynthia tak ostro, że dziewczyna po chwili stała obok niej. Blada. Tak jakby zrobiła rzecz, która jest na prawdę straszna. -Louis idziesz?-zapytała nie rezygnując z tonu. Niewiarygodne, jak ona się nadaje na przywódczynie! Nie dość, że wie prawie wszystko, to jeszcze wie co mówić i jak. Chłopak posłusznie przeszedł przez przeszkodę.-Harry?-przebiegł się do nich.-Zayn?-on jedynie przewrócił oczami i poszedł. O nie zaraz ja, a może to już? Nie. -Niall?-uff.
-M-muszę?-wyjąkał, ale popchnąłem go w ich stronę. I po co ja to robiłem? Przecież teraz moja kolej. O nie!
-Liam?-Wziąłem wielki wdech i powolnym krokiem pomaszerowałem w ich stronę. Jednak zaczepiłem się o jedną z pajęczych nici i nie mogłem się wydostać.

  Nie uda wam się przeżyć, więc po co walczycie? Hahaha żenujący jesteście, dajecie nam tylko zabawę, przy której nieźle się bawimy! 

Nie potrafiłem nawet drgnąć. Nie wiedziałem co się dzieje dookoła mnie, ani kiedy Cynthia z Zayn'em mnie wyciągnęli i położyli na schodach.
    Dopiero po paru minutach odzyskałem świadomość co się dzieje. Te głosy... Co one chciały powiedzieć? To nie możliwe, że zginiemy z takim przewodnikiem!
-Liam co słyszałeś?-zapytała spokojnie dziewczyna siadając obok mnie.
-S-skąd ty wiesz, że...-Przerwała mi.
-Straciłeś świadomość na prawie dziesięć minut.
-Gdzie reszta?-zapytałem się, gdy zdałem sobie sprawę, że jesteśmy sami.
-Poszli zobaczyć na dół, czy nie ma jakiejś pomocnej rzeczy. Za pięć minut wrócą.-Odpowiedziała.
-Na dół?
-Jak byłeś ''nie przytomny'' nie mogliśmy ruszyć na górę, więc postanowiliśmy trochę tutaj pogrzebać i znaleźliśmy drzwi to piwnicy. Ja postanowiłam z tobą zostać, a reszta dla bezpieczeństwa poszła razem.
-Skąd wiesz, że tam jest bezpieczniej?
-Bo jak na razie pozbyliśmy się z drogi wszystkich potworów. Znając moje przypuszczenia są na drugim piętrze. -Westchnęła.
-Czyli chwilowo nic nam nie zagraża?
-Nie- uśmiechnęła się.- To co słyszałeś?
-Że nie uda nam się przeżyć i na marne walczmy. Dajemy im tylko świetną zabawę.
-Niebywałe!-zawtórowała. Spojrzałem się na nią zdziwionym wzrokiem.-Przez to, że chciałeś się popisać i udawać odważnego usłyszałeś coś, czego nawet ja nie mogłam dostrzec. Oni chcą nas zniechęcić do walki, aby się jeszcze bardziej zabawić naszym kosztem. -Wyjaśniła.
-Skąd ty to wszystko wiesz?-zapytałem łapiąc się na odwagę.
-Moja mama była wojowniczką zanim trawiła na odwyk. Nauczyła mnie wiele rzeczy.
-Czekaj. Twój tata jest w więzieniu, a mama na odwyku?-potwierdziła ruchem głowy. -Ale jak to możliwe?
-Tata ciągle ćpał, pił i używał przemocy. Mama zatraciła się w alkoholu. -Odpowiedziała kładąc się na schodach.
-Masz rodzeństwo?
-Jedynie młodszego brata, który chodzi do podstawówki.
-Ale jak to? Jest teraz sam?-zapytałem niedowierzająco.
-Jest mądry. Poradzi sobie przez te kilka dni.
-Kilka dni?-powtórzyłem.-Skąd wiesz?
-Na pewno nie uda nam się dzisiaj wydostać.
-Jutro.
-Góra trzy, cztery dni.-Wyszeptała, a ja gwałtownie podniosłem się do pozycji siedzącej.
-Cztery dni?!-prawie, że wykrzyczałem.
-Tak.
-Nie. Ty chyba sobie jaja robisz.
-Mamy dojść na czwarte piętro, a po trzech dniach jesteśmy dopiero pomiędzy pierwszym, a drugim. Wątpię, że będziemy tak mądrzy, aby odnaleźć podobną klatkę schodową. -Przewróciła oczami.
-Mamy  dwa pistolety!-usłyszałem uratowany damski głos. Spojrzałem się w tamtą stronę i zauważyłem wielkie drzwi, zza których wychodziła brunetka.
-Pokaż.-Zdecydowała Cynthia entuzjastycznie.
-Masz, jest twój.-Uśmiechnęła się szeroko, a dziewczyna zdziwiona przyjęła broń.
-D-dzięki.-Wyjąkała. Pierwszy raz widzę ją, jak się tak zachowuje. To niebywałe wręcz! Teraz bardziej przypomina zszokowaną dziewczynkę, niż wojowniczkę.
-Liam trzymaj!-powiedział Zayn i rzucił w moją stronę jakiś przedmiot. Po chwili zdałem sobie sprawę, że tajemnica rzecz to nóż abordażowy. Nie mogłem uwierzyć, że trzymam w rękach coś, co było kiedyś jedną z broni piratów! Złapałem za drewniany uchwyt i przejechałem po ich rysach. Było coś tam narysowane, ale nie wiedziałem za bardzo co. Moja dłoń idealnie pasowała do 'miecza'.
-Zayn a ty co masz?-zapytałem.
-PP2000.-Odpowiedział obojętnie,
-Przecież to rosyjski pistolet maszynowy klasy PDW.-Zawtórowałem.-Skąd tutaj takie coś? Przecież jesteśmy w psychiatryku. Tutaj nawet scyzoryka nie powinno być-Dodałem.
-A tam. Jest nie wygodny, a w dodatku co? Będziemy strzelać do trupów? Za głośno by było i jeszcze więcej by przylazło.
-W sumie racja.-Potwierdziłem.
-Nikt nie będzie strzelał dopóki ja tak nie zadecyduje. Będziemy ich używać na trzecim lub czwartym piętrze, więc ten kto ma plecak niech chowa. -Powiedziała Cynthia i schowała broń zza pasek.
-Bawisz się w gliniarzy?-Louis'a widocznie rozśmieszyło.
-Nie. Musimy iść. Zmarnowaliśmy już za dużo czasu. Jest dziesiąta rano, a my równe dziewięć i pół godzina na znalezienie jakiegoś tropu i pokoju, aby przenocować. -Zaczęła iść po schodach.
-Tym razem masz mówić, jak coś wykombinujesz.-Rozkazał Zayn. Dziewczyna pokazała mu jedynie środkowy palec i weszła na kolejny stopień.
  Niechętnie powędrowałem za nią. Nigdy nie lubiłem wchodzić po schodach, nawet na pierwsze piętro. Nie chciało mi się nawet przejść na następny stopień, ale na szczęście dotrwałem do końca i jesteśmy na pierwszym piętrze! Spojrzałem na korytarz, który bardziej wydawał się na miejsce, gdzie zostają zatrzymywane osoby chore psychicznie. Długa biała podłoga, która jedynie trochę poszarzała przez bród.  Jasnawy sufit i jasnożółte ściany, które w połowie zostały przecięte grubą, szarą kreską. Co parę metrów były postawione brązowe drzwi z małymi otworkami na to, aby lekarz mógł zobaczyć stan pacjenta bez wchodzenia.
-Wow.-Wydusiłem z siebie.-C-czy my jesteśmy w tym samym miejscu?-zapytałem z niedowierzaniem.
-Coś mi się zdaje, że to jest iluzja.-Odpowiedziała Cynthia. -Chodźmy.-Dodała i ruszyła przez korytarz. Rozglądałem się na wszystkie strony mijając kolejne pokoje. -Ej czekajcie. Ktoś tutaj idzie.-Powiedziała spanikowana i weszła w jedyne drzwi, które nie miały otworu u góry. Szybko poszedłem w jej stronę i jeszcze bardziej mnie wbiło w osłupienie. Po chwili usłyszałem jak drzwi się zamykają i ktoś przekręca je blokując wyjście, czy też wejście. Nie mogłem uwierzyć w własne oczy.
  Otrząsnąłem się i rozejrzałem po pokoju. Ściany były koloru bardzo jasnego, wręcz migdałowe. W lewym kącie stało wielkie biurko z wieloma półkami, na których była masa  papierów. Spojrzałem w prawą stronę i na ścianie była porozwieszana duża ilość zdjęć. Pisnąłem.
-Harry.-Powiedziałem prawie szeptem. Chłopak do mnie podszedł i spojrzał w tą samą stronę co ja.-T-to twoja mama i tata.-Wyszeptałem.
-A to jesteśmy my.-Dodała Cynthia.
-Co tutaj się dzieje?-zapytała Clarie.
-Czekajcie. Widziałam na stole z jedzeniem liścik. -Spojrzałem się na wielki stół przykryty białym obrusem, na którym widniało wielkiej ilości jedzenie. Od sałatek do potraw mięsnych. Cynthia wzięła kartkę i zaczęła czytać.


     Gratuluje. Znaleźliście się na drugim piętrze. Nie jestem taki zły i w nagrodę macie dwie godziny odpoczynku. Nie musicie się martwić. Nikt nie ma prawda was tknąć dopóki zegar nie wybije równych dwóch godzin. Możecie jeść i zabrać ile tylko wasza duża zapragnie. LECZ MUSICIE WIEDZIEĆ: Jak wybije już czas to miejsce zaroi się od 'potworów', więc radzę uważać. 
Smacznego i powodzenia! 
Mr. J.

 -Co? Kto to ten Mr. J?-zapytała zdezorientowana Clarie. 
-Zapewne ten, kto nas tutaj uwięził. Chce się nami zabawić.-Powiedziała Cynthia. Czemu ja od razu na to nie wpadłem?! 
-A no tak! Któż to inny mógł być?-Niall walnął się otwartą dłonią w głowę.-Tylko teraz kryje się pytanie: Kto się podaje pod ten pseudonim? -spojrzał na Cynthię. 
-Może najpierw coś zjedźmy, a później obgadamy co i jak.-Zasugerowała, a wszyscy się zgodziliśmy z tą propozycją. 
   
    Po paru minutach wszyscy byliśmy już najedzeni. Aż nie chciało się wierzyć, że mamy jeszcze ponad półtorej godziny odpoczynku. Może na trzecim poziomie będą cztery godziny? To by mi odpowiadało. 
-Mr J. Są dwie osoby w protokołach policyjnych o takim pseudonimie.-Powiedziała Cynthia siadając na miękkim dywanie, a po chwili już na nim leżała. 
-Gdzie? -zdziwiłem się.
-Ja mówię tak na określony zbiór papierów, ale w policji jest to zbyt skomplikowane, jak na mnie. Haha, wiele razy mi próbowali to wyjaśnić, lecz im się nie udawało.-Śmiała się. 
-Serio nie wiesz co to? -zapytał Zayn z niedowierzaniem. 
-Nie praw mi tutaj lekcji. Nie muszę wiedzieć wszystkiego o policji.-Broniła się.
-No mów dalej, a nie!-wkurzyła się Clarie. 
-Oj no dobra. W protokołach więziennych są dwie osoby, o takim samym pseudonimie. Leczy tylko jeden jest seryjnym mordercą. Patrząc na to, że tutaj możemy zginąć, mamy do czynienia z Jamie'm Korley'em.-Powiedziała. -Wybiera sobie ofiary i testuje ich wytrzymałość w ekstremalnych warunkach i tylko ci najlepsi wracają do domu. Uwielbia bawić się życiem innych ludzi. -Kontynuowała szybko.-Jest bardzo niebezpieczny i od dwóch lat jest poszukiwany przez policje.-Wyszeptała prawie niesłyszalnie. 
-C-co? -wyjąkaliśmy wszyscy razem. 
-Mam rozumieć, że tutaj zginiemy? -zapytała Clarie. 
-Nie, nie zginiemy. Musimy być jedynie mądrzejsi od tego miejsca. Musimy być najlepsi, a nikt nie umrze. -Powiedziała na wydechu. -Mamy jeszcze równe półgodziny. Odpocznijmy i może niech każdy opowie swoją historię życia. -Dodała. Nikt jej nie odpowiedział.-Harry może ty opowiesz?
-Ojciec zmarł jakieś dwa lata po moich narodzinach, a mama kilka lat temu wyszła ponownie za mąż. -Odparł zamykając oczy.
-Liam?-westchnąłem, czemu nie mogłem być ostatni?
-Ja mam normalne życie. Nic dodać, nic ująć.-Odpowiedziałem.
-Ale mi odpowiedź, no nie no. Dobra Louis?-ziewnęła.
-Ty w ogóle spałaś?-zapytał zamiast opowiedzieć.
-Mówisz?-odpowiedziała tak zwanym pytaniem na pytanie.
-Co mam opowiadać? Tata został zabity parę lat temu, a mama. No jest.-Wzruszył ramionami.
-Niall?
-Rodzice są w delegacji. Brat zmarł rok temu.-Powiedział. Nigdy nie mówił o swoim bracie na takim luzie.
-Hm, Zayn?-spojrzała na niego.
-Moja historia życia nie jest interesująca.-Również położył się na dywanie nieopodal niej. Po chwili wszyscy leżeliśmy obok siebie i odpoczywaliśmy. 

~Harry~

  Nadal nie potrafiłem zrozumieć tego, że moja mama mogłaby w jakikolwiek sposób być zamieszana w to. Chciałbym już to wszystko wyjaśnić i mieć to z głowy. Wprawdzie to tylko takie jakby przypuszczenia, ale i tak nie mogę tego pojąć. 
-Zostało półgodziny. Powinniśmy się zbierać i znaleźć coś.-Podniosła się otwierając oczy.
-S-skąd ty w ogóle wiedziałaś ile nam zostało? Przecież nie patrzyłaś w zegarek!-jąkał się Niall. Spojrzałem na zegarek i na prawdę zostało półgodziny.
-Przypuszczenia.-Mrugnęła figlarnie i wstała. -Niech każdy weźmie coś do picia i jedzenia. Idziemy.-Rozkazała surowym tonem. Aż ciarki mnie przeszły. Wziąłem posłusznie butelkę wody mineralnej i dwa jabłka, pomarańcz i sok winogronowy.
-Harry? Serio? Odchudzasz się czy co?-zażartował Louis.
-Bardzo śmieszne Tommo.-Fuknąłem.
-Dobra nie bawcie się, idziemy.-Cynthia kierowała się w stronę wyjścia i po chwili opuściła pokój.
-Na co jej się tak spieszy? Mamy jeszcze dwadzieścia pięć minut.-Szedłem w jej stronę, opuszczając jednocześnie pomieszczenie. Reszta szła za mną nie odpowiadając na moje pytanie. -Gdzie idziemy?-zapytałem skręcając w korytarz na prawo.
-Znaleźć pokój, a raczej miejsce gdzie będziemy bezpieczni. Niekoniecznie dzisiaj muszą nas zabić. -Zaśmiała się.

    Szliśmy już trzy godziny i na szczęście nie było żadnych akcji z potworami. Nie chciałbym stanąć twarzą w twarz z  tymi ohydnymi ciałami. Tak na prawdę nie widziałem ich na żywo, ale przypuszczam, że są nieprzyjemne. Może Cynthia ma racje i dzisiaj nam nic się nie stanie? Oby tak było. Nie miałem ochoty na żadne ucieczki.
-Daleko jeszcze? Zostały niecałe dwie godziny do zmroku.-Jęknąłem niezadowolony.
-Jeżeli intuicja mnie nie myli zaraz będziemy w bezpiecznym miejscu.-Uśmiechnęła się i odwróciła. Zdziwiło mnie to, że spojrzała się na Niall'a. O co w tym wszystkich chodzi? Szybko wróciła do swojego zadania. Czyżby coś tutaj się kryło? Jakaś tajemnica? Dobra Harry to nie twój interes.
Skręciliśmy jeszcze dwa razy w jakiś korytarz i już po chwili staliśmy przed jakimś wielkim otworem. Kolejna rozwalona ściana.
-Dlaczego tutaj przyszliśmy ? Przecież tutaj nie ma niczego...-Przerwała mi.
-Czekaj. -Podeszła do najczystszej ściany.-Bingo!-klepnęła w jedno miejsce, a ściana tak jak ostatnio się otworzyła.
-A-a-ale skąd ty to wiesz?-zapytałem jąkając się.
-Intuicja kolejny raz  mnie nie zawodzi.-Uśmiechnęła się dumnie wchodząc do pomieszczenia.

  Nikt się już więcej nie odzywał. Do zmroku pozostało jeszcze półtorej godziny, więc nie musieliśmy się martwić na zapas. Ściana za nami się zamknęła, a mnie przytłoczyła ciemność. Po chwili usłyszałem jak ktoś odpala zapalniczkę i spojrzałem w stronę Cynthii. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Dziewczyna zapalała świeczki!
-Ale?-Clarie była równie zszokowana.
-Zayn kontynuuj. -Podała zapalniczkę chłopakowi po czym włączyła lampkę w telefonie. Dziwne, że bateria jej nadal trzyma. Moja jest już na skraju wytrzymania.
  Pokój był bardzo duży i solidny. Wygląda tak, jakby nikt przez ostatnie dwadzieścia pięć lat w nim nie był.  Ściany koloru ciemnego brązu. Na jednej z nich widniało wielkie okno na całą ścianę. Poszedłem w tamto miejsce i wyjrzałem przez nie.
-Ej patrzcie.-Powiedziałem, gdy zdałem sobie sprawę na co patrze. Przerażenie ogarnęło całe moje ciało, wraz z rozumem. Na zewnątrz był wielki, bardzo wielki ogród, a w nim wielki labirynt. Gdzieniegdzie przemykały jakieś cienie, czyli ktoś tam jest.
-Co to?-zapytała niedowierzająco Clarie.
-Nie.-Wyszeptałem spoglądając w lewą stronę.-Spójrzcie na to.-Wskazałem ręką na niewielki kawałek podwórka ogrodzony płotem.
-Mają tutaj cmentarz?-jeszcze bardziej zdziwiła się dziewczyna.
-Gdzie? -spytała Cynthia podchodząc do nas.
-Zapewne tam chowają zwłoki ludzi, którzy nie przeżyli tutaj. -Wyjaśniła.-Ten labirynt jest ostatnim działem, który trzeba w pełni przejść, aby przeżyć.-Kontynuowała.
-Skąd ty to wiesz?
-Przypuszczenia. Wystarczy trochę pomyśleć.
-Nie rozumiem.
-Czego tutaj nie można rozumieć? To miejsce jest chore i musimy się wydostać.-Powiedziała dziewczyna wkurzona tą sytuacją.-Zapaliłeś już wszystkie świeczki?-zwróciła się teraz do Zayn'a.
-Tak.-Odpowiedział grzecznie.
-Dobra. Więc weźcie coś zjedźcie i musimy iść spać.
-Teraz bawisz się w kochaną mamusie? -Droczyłem się z nią.
-Tak synku do łóżeczka, już po dobranocce.-Mówiła przesłodzonym tonem głosu, a ja nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać.
-Co wy tam wyprawiacie?-dobiegło mnie pytanie Niall'a.
-Em, nic.-Powiedziałem. -Jak to jest możliwe, że my znaleźliśmy się po drugiej stronie pokoju?-zapytałem zdezorientowany.
-Magia.-Zaśmiała się.
-Dobra teraz na serio wszyscy idziemy spać.-Rozkazała.
-Dlaczego?-zapytałem się udając smutnego.
-Jamie może być sprytny. Dał nam dzień ''wolnego'', aby uśpić naszą czujność. Jutro będzie ciężki dzień.- Westchnęła i się położyła na podłodze. Powtórzyłem jej czyn i już po chwili zasnąłem.


Uwaga:  Ten rozdział pragnę zadedykować Emilii Maciejewskiej, która ma dzisiaj urodziny! Wszystkiego najlepszego skarbie, szczęścia, zdrowia! :D ♥ 


   Witam! Ten rozdział chyba najszybciej mi się pisało, ale też jest minus: tamte rozdziały miały po 4000 słów, a ten ma ledwie 3284 słów, ech. :/ Przepraszam za błędy, ale nie mam siły nawet tego poprawiać, a po za tym są wakacje, a ja po kilka dni lub nocy marnuje na pisanie tych rozdziałów;-;

 Więc nie rozpisując się za bardzo: rozdział będzie na początku sierpnia prawdopodobnie, gdyż mam niedługą imieniny i chce zrobić sobie przerwę malutką.
  Pozdrawiam xx

2 komentarze:

  1. Genialny! Chyba jak na razie najlepszy rozdział :D Trochę to dziwne, że Cynthia to wszystko wie. . Czekam na next, weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam :)
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz cho***nie motywuje.. Dla was malutka chwilka i parę małych literek-Dla mnie wielki kopniak w tyłek do dalszego pisania ;d